poniedziałek, 27 maja 2013

Orlengejs - seksafera

Sanniki, maj 2013 roku

Sannicki kościół spowiła mgła zakrywając dzwonnice i górujący nad całą budowlą krzyż, przez mgłę sączyła się uparcie mżawka. Reflektory oświetlające kościół bladym światłem próbowały przebić się przez mgłę aby podkreślić jego kontury. Nad Szopenowskim pałacem zapadła już głucha noc. Po nowo wyłożonej kostce wokół pałacu niósł się stukot przerywany odgłosem buta wpadającego w kałużę za którym podążało echo głosu: pieprzony deszcz tylko pada i pada, aaaa cholera by to wzięła. W tym tygodniu ciągle padało a wieczorem też padało. Strażnik pilnujący pałacu spuścił psa i rzekł: pilnuj żeby mi się tu nikt nie szwendał. Po powrocie do swojej przyczepy kempingowej nastawił radio na muzykę disco-polo, włączył piecyk i wyciągną nogi ................ na krześle, z pewnością, że tego wieczoru na pewno dobrze się wyśpi.
W tym tygodniu tak padało, że Sannicke plotkonioski nie wyściubiały nosów z chałupy na ploty, co ranka z parasolkami wędrowały tylko na zakupy i odwiedziny do znanego w okolicy centrum kultury Sannickiej tj. lumpeksu w straży pożarnej. Wszystkie modlące się o deszcz - żeby truskawki rosły, szybko przeszły do opozycji i zaczęły modlić się o słońce, po tym jak na Staropolu przywalił grad.
Tego wieczoru jednak strażnik nie pospał długo, zaledwie po godzinie obudziło go szczekanie psa. Czego ten kundel tam dziamie pomyślał, chyba wyleźć trzeba będzie, cholera i ciągle pada. Wtem przez okno przyczepki ujrzał cień przy bramie. A cholera strach iść - westchną, jeszcze mnie obrabują albo wpierdol dostanę - chybcikiem podszedł do drzwi przyczepy przekręcił zamek na dwa razy i legł na fotelu ze strachu. Bladą postać w czarnym płaszczu przeciwdeszczowym oświetlało pożółkłe światło latarni, kobieta zobaczywszy, iż strażnik znikł w swej przyczepce, przemknęła dalej wzdłuż ulicą parkową do znajdującego się nie opodal sławnego w Sannikach leżącego wieżowca. Kobieta wiedziała, że gdy da tylko się przyłapać nie zazna więcej spokoju, bała się plotkoniosek, i żuli otulonych blaskiem latarni koczujących na przystanku. Wiedział, że gdy tylko się upubliczni będzie skończona.

Płock, biurowiec Orlen, maj 2013

Sprzątaczka jak co dzień namoczyła mopa we wiadrze i zaczęła szorować podłogę wzdłuż korytarza zarządu. Jeszcze tylko biuro zarządu i do domu pomyślała. Nagle usłyszała jęk dochodzący z biura, co tam się dzieje pomyślała, oparła mopa o ścianę i przyłożyła oko do dziurki od klucza. O kurdeeeee pomyślała, ale kino, ale sensacja, gdzie telefon - aaaaa mam w fartuchu, zrobię zdjęcia i do emerytury będę żyła ooooo tak będę miała po czoło.
Już wyjaśniam co się stało - otóż w Płocku jedna ze sprzątaczek w Orlenie przyłapała dwóch panów waginosceptyków (pedałów) jak się jeden  z drugim zabawiał banankami. Nasza sprzątaczka strzeliła kilka zdjęć z nadzieją, że zarobi parę groszy i postanowiła pochwalić się tym kilku koleżanką w Sannikach. Niestety interes się nie udał. Jeden z panów poszedł na emeryturę, drugi jest na bezpłatnym urlopie i nie ma kłopotów z wypróżnieniem no i ma wolny interes.

A nasza pani sprzątaczka ma łoooo tyle roboty i strachu, musi wieczorem przemykać do domu bo boi się, że ktoś będzie od niej chciał pożyczyć pieniądze. Podobno nasi sarmaci podsklepowi zrobili listę kto ile i kiedy ma od niej pożyczyć żeby zebrać na wino.

Były już różne afery, ale najbardziej cieszą nas te seksualne, Busch z cygarami, Andrzej z Anetą, nasz Wójt z inną niż żona kobietą ........ Modlą się plotkonioski Dobry Boże niech ludzie nie widzą jak Wójt wygniata zboże.

Morał jest taki:
Jaka miejscowość taka afera, plotkonioski nic nie gadają jasna cholera.

niedziela, 2 grudnia 2012

Baba z jajami i chłop z mlekiem.

I nagle wszystko stało się jasne, kod został złamany, szereg naukowców, astronomów i innych konfidentów doczekał się rozkodowania kalendarza Majów od lat stanowiącego wyrocznię końca świata i klęsk żywiołowych. Dzień 1 grudnia sobota godzina 9:00 zapamiętajmy ten termin, właśnie na ten dzień przypadło wielkie otwarcie PoloMarketu w Sannikach tak jak przewidzieli to Majowie.
Cały sekret Majów wyszedł na świat więc nie ma się już czym ekscytować, końca świata nie będzię a kalendarz nie przewiduje 2 Polo w Sannikach.
Niestety jestem zasmucony bo nie spełniły się moje proroctwa co do otwarcia Biedronki więc chylę czoła przed Majami ale tylko do połowy bo dalej mi brzuch przeszkadza i w woli wyjaśnienia przyznaje się że wywróżyłem powstanie Biedronki pod wpływem samogonu wróżąc z fusów kawy rozpuszczalnej. Początkowo miało być z flaków żaby ale....... jakoś nie mogłem znaleść żaby ;) Zainteresowanie przepowiadaniem przyszłości zapoczątkował u mnie wróżbita Maciej z telewizora, który wróży pod wpływem samogonu i leczy prostatę na odległość spirytystycznymi seansami oraz przepędza anielskim piórem złe duchy i wogóle robi takie rzeczy, że aż ludzie w to wierzą i to tylko za jedyne 9.99 zł za min. połączenia.
No ale jak się to otwarcie odbyło, jakie były atrakcje, kto zemdlał i kto wysikał się za marketem - zaraz się dowiecie.
Napięcie we wsi rosło od tygodnia ludzie byli jacyś inni, żule znikli z przystanków, nikomu nie ukradli rowera a niebo spowiły ciemne chmury grożąc srogim deszczem bądź lodowatymi płatkami śniegu, chodź mógł też przypierzyć grad - przeciez to już grudzień. Sannickie kury plotkonioski wzmożyły ruch konspirując i snując tu i ówdzie nowe plotki o otwarciu PoloMarketu. Aby informacje były z pierwszej ręki użyłem narzędzi szpiegowskich w postaci kamery i podsłuchu zainstalowanych i obsługiwanych przeze mnie zdalnie w jednym z Sannickich lumpeksów, gdzie kury spotykają się co rano żeby dziobać się o używane majtki bądź inne atrakcyjne towary z Rajchu.
Czego się dowiedziałem? To opisuje. Teorie były obłędne i przyznać się muszę, że nie mogłem rozszyfrowac ich sensu. Np. stwierdzenie, że jak otworzą Polo w Sannikach to i tak trzeba będzie jeździc do Gąbina żeby coś kupić, a to sklepy poupadają, a to w sklepach będą promocje i się sklepy będa cenami prześcigać, a to udka będą po tyle a skrzydełka po tyle, cukier będzie za darmo tak jak odkurzacze mikrofalówki i telewizory rozdawane stu pierwszym klientom. W tym miejscu krzyczę do nieba o pomstę, stek bzdur i tyle.
Nie poddałem się jednak w dzień otwarcia pojechałem do Sannickiego centrum informacyjnego (fryzjera) ale nie było gdzie zaparkować. W Gramie promocje, kiełbasa z grilla, przecena mytej w ludwiku wędliny porostu szał. A u fryzjera ruch w interesie i kolejne zbędne informacje. Kobita wchodzi siada i gada.
Pani ale w tym Polo to kolejka godzine żeśmy z mężem i połowom wsi stali w kolejce. No i co kupiliście pyta fryzjerka. Nic odpowiada baba, koszyków nie było tośmy zrezygnowali, ale powspominałam z Irenką jak żeśmy za komuny stały bo 2 kurczaki do sklepu przywieźli i wtedy ześmy pierzyny kupiły.  Poprostu sielanka i maślanka.
Ale potwierdzam że były atrakcje. Kolejka społeczna spisana dzień wcześniej, jak ktos się nieco trojche w kolejke wejpchnął a na liscie nie był to go z liścia traktowali. Niektórzy załatwili przy okazji sobotni obiad z rodziną, grochówka pod Polo a potem kiełbaska z grila w Gramie, do tego piwo z promocji. No a jak jest tłum to muszą byc też i sytuacje przykre. No i masz baba jechała chłop wyjeżdzał ona go nie widziała on jej też a samochody wgięte łoo i oprócz zakupów chłop mandat w gratisie dostał. Kolejną nieprzyjemność spowodowali sami mieszkańcy - otóż była kradzież, zniknęły 2 rolki papieru toaletowego i kabanos. Szkoda mała bo rolki potem się znalazły za polo tam gdzie piechotą udawali się oczekujący z kolejki ze słabszymi pęcherzami. Łącząc fakty stwierdzam, iż zniknięcie papieru  mieć może związek ze wcześniejszym zniknięciem kabanosa !! Ta kradzież była grubymi nicmi szyta i nikt nawet nie ukradł musztary. Niestety Polo też miało wpadkę - nie można było zapłacić kartą bo nie było łącza, a zgodnie z Sannickim przysłowiem tyko na Bończy się coś z czymś łączy ;) Co prawda bankomat jest na przeciwko - jak informowali pracownicy polo, ale nie PKO jak odgryzali się kupujący.
Pojechałem do Polo sklep jak każdy inny, nie kupiem nic szczególnego.

A teraz do morału - Pani która przyszła do fryzjera miała z sobą jajka i sprzedała je fryzjerce. Tak było zawsze i tak będzie. Stanie w kolejkach to nasza Polska domena ale jajka i mleko na targu kupować będziemy  nawet choćby sto sklepów w Sannikach postawili.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Dzień Dzika bez dzika?

No i w tym roku też tam byłem, co widziałem to widziałem, ale wszystkiego nie opowiem. A więc jak jest lato, to jest zabawa są odpusty, chulanki, sielanki i dzień dzika w Kiernozi. Impreza sama w sobie ciekawością przyciąga ludzi i to tłumy ludzi różnych, są kolorowe stragany, gofery ze śmietaną, lody i inne rarytasy, ale największą popularnością cieszy się jak co roku pieczony dzik, którego ja sam osobiście co roku będąc na tej wyśmienitej imprezie na oczy nie widziałem. Gdzie ten dzik, kto go piecze, a co gorsza kto go zjada i czemu się z nami nie dzieli?
Podejrzewam, że dzika po prostu nie ma, choć słyszałem różne wypowiedzi, typu "jak może być dzień dzika bez dzika, no wziąłęm się zebrałem i przyjechałem". No faktycznie muszę przyznać, że niektórzy zachowywali się jak dziki, a niektórzy nawet jak jaskiniowcy.
Czym w tym roku zasłynęła impreza? Oczywiście, że nie pięknymi straganami, ale ilością ochroniarzy pilnujących porządku. Na samym wejściu życzliwymi ubytkami w uzębieniu przyjezdnych gości witało 2 wsiowych bramkarzy rodem jak szczury ze sklepu żelaznego - jeden był tak chudy, że nie rzucał cienia, a ludzie chcieli wieszać na nim kurtki, myśląc że to wieszak. Tak miedzy wierszami ten drugi też wyglądał na niezłego obwiesia.
Ale po minęciu ochroniarzy na wejściu i przejściu wstępnej selekcji wchodziło się w inny świat, świat miłości, po drodze do straganów i sceny muzycznej, nieletnia młodzież z szaleńczej miłości przeprowadzała sama na sobie tj. partner na partnerce i partnerka na partnerze badania migdałków w sposób organoleptyczny - lepką częścią ciała - językiem. Po pokonaniu ścieżki miłości, dochodziło się do pierwszego stoiska gastronomicznego. A tutaj piwo, kiełbasa z grilla, lody, gofry i w oddali inny chiński chłam sprzedawany ze straganów. Na pewno nie jedna dziewczynka następnego dnia płakała, dowiadując się, że zakupiony przez jej ukochanego pierścionek na dniu dzika jest z plastiku a diament to tylko zwykła cyrkonia. A ona naiwna oddając cnotę myślała, że on ją naprawdę kocha.
W tym miejscu przyznam się, że popełniłem błąd - otóż zjadłem kiełabasę z grilla. Paskudna była i strasznie się odbijała, mój organizm nie był przygotowany na przyjęcia takiego paskudztwa. Po jedzeniu obowiązkowo winno się wypić 0,5 litra na zabicie bakterii kiełbasianych.
Ale tego wieczoru były także rozczarowania, otóż po nabyciu piwa nie można było udać się z nim pod scenę, którą obstawiali pozostali ochroniarze, każdy kto próbował wejść z piwem przez wejście został odprawiany. Ale nikt nie miał nic przeciw temu, żeby piwo wnieść przechodząc przez ogrodzenie, czy wnosząc pod kurtką. Najbardziej jednak skutecznym sposobem wniesienia alkoholu okazało się jego wniesienie we krwi. W wykonaniu niektórych osobników miało nawet miejsce wpełźnięcie z alkoholem we krwi. Co w ogóle nie przeszkadzało ochroniarzą.
Po wielu bojach - minimum trzy piwa na wejściu, udało się w końcu dotrzeć do sceny. A tam wspaniała muzyka, zespół śpiewa - nie ważne w jakim języku bo basy tak waliły, że ledwo udało rozpoznać się co to za piosenka leci. A jaka aranżacja na scenie ruchy roztańczonego zespołu - chyba ktoś super glue rozlał po scenie. Teraz rozumiem znaczenie słowa kołki. Jednak mi najbardziej spodobało się wykonanie wokalistki zespołu w języku angielskim. Po prostu cudowne, klękajcie narody, nie wiedziałem że język angielski może być tak zaśpiewany po prostu nowe słowa w starym utworze, nawet prof. Miodek by tego nie rozszyfrował i Enigma by z pewnością wysiadła przy próbie rozkodowania tego tekstu. Ale jak ktoś ma we krwi to i oberka do techno zatańczy :)
Ale skoro o atrakcjach, to wiadomo, że dla mnie zawsze największą atrakcją są ludzie. I tu zostałem miło zaskoczony, odkryłem zaginioną kulturę inków pigmelionów. Otóż w tłumie ludzi zauważyłem 3 osobników płci męskiej wyróżniających się budową ciała i ruchami. Jeden z osobników dominujący osobnik alfa - płacący za piwo - wykonywał nazbyt wyraziste ruchy na które nie działało przyciąganie ziemskie. Pozostałych 2 osobników obskakiwało samca alfa w oczekiwaniu na skapnięcie resztek ambrozji pitnej w postaci chrzczonego browaru. A jak wyglądał samiec alfa, nie wiem czy jestem godzien aby to opisać. Samiec alfa miał na sobie okulary ale nie byle jakie, okulary te a raczej binokle wycofane zostały z produkcji najpierw przez Amerykańskie siły zbrojne, następnie przez korporacje farmaceutyczne a na końcu przez apteki. Niesamowite okulary typu denka od słoika. Czemu zostały wycofane? Pewnie dla tego, że żołnierze nie mogli trafić do celu, chemicy w zakładach farmaceutycznych doprowadzali do wybuchu, a w aptece bez recepty nikt nie był na tyle odważny aby je kupić. Ale samiec alfa je miał, skąd tego nie wie nikt, musiał mieć swoje wejścia w końcu mieścił się do aptecznego śmietnika i handlował na lewo przeterminowaną etopiryną. Samiec alfa zakładając te okulary uzyskiwał super wzrok, w nich był w stanie dostrzec z odległości 1,5 cm przeszkodę na drodze. W nich był jak superman widział więcej, dla tego za nim właśnie podążała reszta stada, te okulary powodowały, że maił on ze 20 cm wzrostu więcej przy wzroście 140cm na oko. Po za tym samiec miał najbardziej pełne uzębienie, które można policzyć na palcach 1 dłoni. No i oczywiście niesamowity maskujący ubiór typu wczesny Gomułka późny Lenin. Na swetrze dumnie wyszyta była nazwa producenta CCCP KGB. Taki Rosyjski Armani. A jakie spodnie a jak że od garnituru z komunii i buty adidasy z wywietrznikami. No i sapach samca, szok żadny inny samiec nie zbliżyłby się do tego stada, samiec alfa bronił się metodą na tchórza, ale nie uciekał - po prostu pachniał.
No i na koniec przestroga: W trakcie imprezy usłyszałem, iż Krzysiek wrócił z Anglii i musi teraz remontować dom. Każdy kto wyjedzie do Anglii musi po powrocie wyremontować dom. Apeluje do wszystkich nie wyjeżdżajcie do Anglii bo będziecie musieli wyremontować dom, jeśli nie macie swojego domu to będziecie musieli wyremointować dom sąsiada, albo postawić dom i dopiero go wyremontować, nie zostawiajcie swoich mieszkań bez opieki, bo będziecie potem musieli je remontować, a co gorsza pod waszą nieobecność może wprowadzić się do was samiec alfa wraz z kolegami.

czwartek, 7 czerwca 2012

Biała sukienka, procesja i już.

No i się odbyło wielkie święto Bożego Ciała. Wielkie zapowiedzi, przygotowania i wielka procesja. Od razu na myśl przychodzi film pt. Biała sukienka, świetnie oddaje cały czar święta i przygotowań do jego obchodów. Przygotowywanie ołtarzy, ludzi niosących krzyże, obrazy, baldachim itp.
W tym roku i tak jak w każdym innym uczestniczyłem w procesji. Po celebracji w kościele cały krowód rusza sznurem ze śpiewem na ustach. A tłumowi przygrywa orkiestra strażacka. Lubię tę orkiestrę, co strażak to inny charakter inny isnstrument i zupełnie inna linia melodyczna tego samego utworu. Jak oni pięknie fałszują, trąbki i tuby saksofony grają swoje, gość uderza w talerze a bemben zagubiony w tle dzięków raz szybciej raz wolniej stara sie nadążyć za dzwiękiem. Za orkiestrą podąża ksiądź pod baldachimem podpierany przez strażaków a za baldachimem sznur strażaków, jeden za drugim jak kaczuszki człapią, choć mi bardziej kojarzą się z klonami z Gwiezdnych wojen, chodźą nie uginając nóg w kolanach bujając się z boku na bok. Z boku ministrant z kolumną sterowaną to raz przez kościelnego raz przez organistę, a kolumna jak nie działa tak nie działa. No ale najważniejsze to to co dzieje się w dalszej części ogonka. Tam idę ja i inni ludzie mieszkańcy, przyjezdni, goście i wszyscy - są równi idą upojeni dzwiękiem strażackiej orkiestry, śpiewają pieśni religijne...... a gdzie tam śpiewają, gdzie się modlą - narzekają, gadają, obgadują, knują. A bo to za gorąco, a to niepotrzebnie rajstopy założyłam, a to paliwo już jest po 6 złotych, a wódke to taką niedobra robią że ble pić się nie da, a my wczoraj ze szfagrem wypili i widze szfarga jak ociężale idzie, pot z czoła mu ocieka, język do pempka, powłóczy nogami i cierpi - on dopiero niesie krzyż ;), a wogóle to tak gorąco że piwa by się człowiek napił i od razu w oku szfagra pojawia się błysk, podsumowujac po pierwszym ołtarzu od razu 1/4 mężczyzn gdzieś wcięło. Ale ide dalej i słyszę - a ja to chora jestem tu mnie boli tam mnie strzyka, a ta umarła, tamta taka chora i patrz żyje (nie polecam zbyt długiego życia bo można sie narazić nie tylko ZUS-owi, ale i parasolka na procesji można dostać w ślepą kiszkę), słysze coraz silniejsze głosy babć, ze zwyrodnieniamu kregosłupa, z krzywymi nogami bolącymi stawami, i piękne przejście od chorób i bólu do zrywania truskawek, wszystko je boli, ale już po procesji od razu na polę będą szły truskawki zrywać, żeby pieniędze mieć. Oczywiście nie wszyscy będą zrywać truskawki, niekórzy będą poprostu pić bo urlop dostali, a bo komuś się dziecko urodziło i oblac trzeba, nie ważne że dziecko ma już 8 lat, ale jak okazja to okazja i grila obowiązkowo trza zrobić. Ooooo a ten od Kowalskich to zobacz Stefan jakim samochodem przyjechał, se kupił chyba pewnie z 8 tysięcy zarabia jak nic, ciotkę w Warszawie mają to mu pewnie w jakimś ministerstwie robotę załatwiła. Eeee tam mówi Stefan pewnie ściągany z zagranicy był i brzytki nasze punto to ładne jest, a tamten tooooo łe tam.
No i idziemy do kolejnego ołtarza i korowód rusza piękny kwiecisty, widac różnicę pokoleń starsi nieco bardziej tradycyjnie w garniturach i krawatach, kobiety w garsonkach, młodzież bardziej na wesoło biało, różow, zielono. I znowu każdy swoje a to to to a to to tamto a ten to taki a ten to śmaki, jak u Tuwima ruszyła procesja a to to to tak gadaja przekupki księdzu na wznak. A to buty sobie kupiłam specjalnie na ta procesję na taaaaaaaaaaaaakich szpilach że ledwo idę i już pewnie ich nie założe bo stopy bolą, ale kupiłam ze 300 zł dałam specjalnie na te procesję. A ja to od rana się ubierałam bo nie wiedziałam co założyć.
Jak ja mialbym ubierać się od rana to nałożyłbym na siebie wszystkie ubrania i wogóle nie poszedłbym na procesję bo wyglądałbym zbyt idiotycznie, albo ugotowałbym się na twardo.

No nie ma co dużo pisać, trzeba czekać na kolejny rok, żeby było komu d....... obrobić.

sobota, 12 maja 2012

Orwell i Smoleń na żywca - czyli od wyborów do referendum.

No i mamy Referendum a mi jedno znacznie w głowie gra piosenka Smolenia "Ani be, ani me..." Czytam konspiracyjne ulotki roznoszone przez obie strony frontu, czekam jeszcze tylko na wypowiedź Kościoła, jestem sceptykiem co do opinii kościoła ponieważ uważam, że właśnie kościół nie powinien mieszać się do politiki.
Nieszczęśliwie zapytałem mojego ulubionego kolegę rozmawiając na temat referendum skąd się biorą pieniądze w Gminie no odpowiedź była niesamowita - z Unii Europejskiej!
Zastanawiam się ile procent naszych mieszkańców ma taką wiedzę myślę, że ponad połowa. Więc wyjaśnię, iż pieniądze biorą się z piwnicy naszej gminy tam pracują krasnoludki drukują i wybijają popularnie zwane pieniądze - tak w ramach żartu. Tak naprawdę pieniądze w Gminach wszystkich i w naszej biorą się z kilku źródeł. Gmina pobiera opłaty tj. administracyjne, targowe, miejscowe, oprócz tego są dochody z majątku Gminy np. ze sprzedaży szkoły we Lwówku, kolejną grupą dochodów są subwencje z budżetu państwa, podatki od osób zamieszkujących w Gminie stanowiące lwią część budżetu i inne pozostałe czyli spadki czy darowizny.
No mając już jakąś podstawową wiedzę możemy wywnioskować czy jesteśmy zadowoleni z wykorzystania środków finansowych czy też nie. W większości pewnie nie będziemy mieć zdania i tyle, część z nas nie ruszy d...y z domu, a część powędruje głosować na przekór wszystkim i wszystkiemu. Ja idę!
Co sprowokowało mnie do udziału w referendum? Po prostu ludzka głupota i te chromolone ulotki - w informacji Społecznego Komitetu Obrony nawołuje się nas obywateli słowami " Każdy kto bierze udział w referendum - opowiada się otwarcie przeciwko Wójtowi Gminy Sanniki i Radzie Gminy Sanniki", no i oczywiście rozbijające jest, iż koszt referendum powinni ponieść Ci którzy je wywołali - no i tak Ci co wywołali poniosą ten koszt bo pieniądze na referendum Gmina wyda z naszych podatków. Ciekawe czy komitet obrony nie drukował czasami swoich ulotek w Gmine za nasze pieniądze? Koło się zamka a świat kręci się dalej.
To co mnie denerwuje to to, iż komitet obrony zakłada tylko negatywne głosy pisząc, że każdy to weźmie udział w referendum opowiada się przeciw, a głosowanie polega na tym, że głosuje się za albo przeciw, no ale w Sannikach założono, że tylko przeciw więc chyba powinniśmy na kartach do głosowania zostawić tylko pole "nie"
W ogóle te głosowanie - po co je organizować - powinniśmy zakupić tyle jaj ile jest ludzi w Gminie ustawić naszych radnych i wójta w szeregu i rzucać jajami wykrzykując co nam nie pasuje w kierunku naszego nieulubionego członka władz gminy. Włodarze z największa ilością żółtek odwoływani byliby ze stanowiska. A z pozostałych rozbitych jaj usmażono by jajecznice pojednania z boczkiem i wszyscy upiliby się długo i szczęśliwie:) Na wszelki wypadek wypije przed referendum lampkę, a może lepiej wiadro czegoś mocniejszego. Oczywiście moje stanowisko rekomendowane jest przez ministra zdrowia i głupoty publicznej, a także popierane przez niektórych purpurowych członków społeczności gminnej.
A teraz biorę ulotkę z drugiej barykady i czytam ile to nasz wójt nie zarabia, a ile zarabia wójt z Kiernozi. Informuje, iż na stronie BIP można znaleźć oświadczenia majątkowe wszystkich wójtów. Do naszego porównano zarobki z Kiernozi, która nie jest w naszym powiecie i województwie, ja sprawdziłem Iłów, Słubice, Pacynę i zarobki naszego wójta nie są wcale jakieś szokujące, ogólnie uważam, że każdy człowiek ma prawo do godziwego zarobku i w tym przypadku adekwatnego do ponoszonej odpowiedzialności czy stawianych wymagań. Pamiętajmy też: że wójt to organ wykonawczy uchwał rady gminy i przepisów prawa. Gorzej jest gdy to wójt a nie rada decyduje o Gminie.
Dla tego ja osobiście zamierzam wystartować na radnego, mam duże doświadczenie w pie.....u głupot, lubię wypić, nie respektuje władzy i robię błędy ortograficzne ale tylko pisząc po polsku - niestety w innych jeszcze nie piszę, mam też własne niepowtażalne zdanie i można oddać na mnie głos na stronie: www.oddajglos.bimber.dla.wszystkich.sanniki.pl A oto poniżej mój program wyborczy:
- obniżenie wieku emerytalnego dla mieszkańców Gminy Sanniki do 55 lat, w przypadku rozbudowy Gminy (na pewno się kilka osób do nas wprowadzi) jak już będziemy powiatem to do 50, a jak Sanniki zostaną już stolicą to do 45 lat,
- golonka i piwo dla każdego a dla wegetarian drzewo,
- polonezy tylko na gaz,
- paliwo z ziemniaka,
- program ekologiczna gmina, czyli łatanie dziur w jezdni łajnem,
- za legalizowanie wolnych związków alkoholików,
- powstanie 1300 miejsc pracy w zamian za zwolnienie 2000 osób,
- obniżenie podatków do poziomu średniego wskaźnika reitingowego gminy "szmatakar" w Bangladeszu,
- darmowe bilety na mecz: Polska - Anglia w dniu 17 października 1973 r.