poniedziałek, 27 maja 2013

Orlengejs - seksafera

Sanniki, maj 2013 roku

Sannicki kościół spowiła mgła zakrywając dzwonnice i górujący nad całą budowlą krzyż, przez mgłę sączyła się uparcie mżawka. Reflektory oświetlające kościół bladym światłem próbowały przebić się przez mgłę aby podkreślić jego kontury. Nad Szopenowskim pałacem zapadła już głucha noc. Po nowo wyłożonej kostce wokół pałacu niósł się stukot przerywany odgłosem buta wpadającego w kałużę za którym podążało echo głosu: pieprzony deszcz tylko pada i pada, aaaa cholera by to wzięła. W tym tygodniu ciągle padało a wieczorem też padało. Strażnik pilnujący pałacu spuścił psa i rzekł: pilnuj żeby mi się tu nikt nie szwendał. Po powrocie do swojej przyczepy kempingowej nastawił radio na muzykę disco-polo, włączył piecyk i wyciągną nogi ................ na krześle, z pewnością, że tego wieczoru na pewno dobrze się wyśpi.
W tym tygodniu tak padało, że Sannicke plotkonioski nie wyściubiały nosów z chałupy na ploty, co ranka z parasolkami wędrowały tylko na zakupy i odwiedziny do znanego w okolicy centrum kultury Sannickiej tj. lumpeksu w straży pożarnej. Wszystkie modlące się o deszcz - żeby truskawki rosły, szybko przeszły do opozycji i zaczęły modlić się o słońce, po tym jak na Staropolu przywalił grad.
Tego wieczoru jednak strażnik nie pospał długo, zaledwie po godzinie obudziło go szczekanie psa. Czego ten kundel tam dziamie pomyślał, chyba wyleźć trzeba będzie, cholera i ciągle pada. Wtem przez okno przyczepki ujrzał cień przy bramie. A cholera strach iść - westchną, jeszcze mnie obrabują albo wpierdol dostanę - chybcikiem podszedł do drzwi przyczepy przekręcił zamek na dwa razy i legł na fotelu ze strachu. Bladą postać w czarnym płaszczu przeciwdeszczowym oświetlało pożółkłe światło latarni, kobieta zobaczywszy, iż strażnik znikł w swej przyczepce, przemknęła dalej wzdłuż ulicą parkową do znajdującego się nie opodal sławnego w Sannikach leżącego wieżowca. Kobieta wiedziała, że gdy da tylko się przyłapać nie zazna więcej spokoju, bała się plotkoniosek, i żuli otulonych blaskiem latarni koczujących na przystanku. Wiedział, że gdy tylko się upubliczni będzie skończona.

Płock, biurowiec Orlen, maj 2013

Sprzątaczka jak co dzień namoczyła mopa we wiadrze i zaczęła szorować podłogę wzdłuż korytarza zarządu. Jeszcze tylko biuro zarządu i do domu pomyślała. Nagle usłyszała jęk dochodzący z biura, co tam się dzieje pomyślała, oparła mopa o ścianę i przyłożyła oko do dziurki od klucza. O kurdeeeee pomyślała, ale kino, ale sensacja, gdzie telefon - aaaaa mam w fartuchu, zrobię zdjęcia i do emerytury będę żyła ooooo tak będę miała po czoło.
Już wyjaśniam co się stało - otóż w Płocku jedna ze sprzątaczek w Orlenie przyłapała dwóch panów waginosceptyków (pedałów) jak się jeden  z drugim zabawiał banankami. Nasza sprzątaczka strzeliła kilka zdjęć z nadzieją, że zarobi parę groszy i postanowiła pochwalić się tym kilku koleżanką w Sannikach. Niestety interes się nie udał. Jeden z panów poszedł na emeryturę, drugi jest na bezpłatnym urlopie i nie ma kłopotów z wypróżnieniem no i ma wolny interes.

A nasza pani sprzątaczka ma łoooo tyle roboty i strachu, musi wieczorem przemykać do domu bo boi się, że ktoś będzie od niej chciał pożyczyć pieniądze. Podobno nasi sarmaci podsklepowi zrobili listę kto ile i kiedy ma od niej pożyczyć żeby zebrać na wino.

Były już różne afery, ale najbardziej cieszą nas te seksualne, Busch z cygarami, Andrzej z Anetą, nasz Wójt z inną niż żona kobietą ........ Modlą się plotkonioski Dobry Boże niech ludzie nie widzą jak Wójt wygniata zboże.

Morał jest taki:
Jaka miejscowość taka afera, plotkonioski nic nie gadają jasna cholera.