sobota, 8 października 2011

Fredro się w grobie przekręca czyli "Śluby Matusiakowe"

Jak to się stało!! Że on - taki miły, uczciwy, spokojny, co nawet muchy by nie skrzywdził, no jedno mu można zarzucić - że po deszczu wałkuje glizdy na mokrym asfalcie - ale nic po za tym. No i ona - taka tajemnicza nieznajoma białogłowa z nim ten tego nic zdrożnego, po prostu zniknęła. Oboje wzięli się zniknęli i nikt nic nie wiedział. A co gorsza nic nie wiedziały o tym co mogło się z nimi stać najważniejsze osobistości w Sannikach, jak i policja, CIA, FBI no i agent Tomek też nie wiedział.
I co teraz? zniknęli, byli i ich nie ma, amba fatima...... i takie tam pierdoły w innych językach.
Aleeee w Sannikach nie ma tak, że ktoś czegoś nie wie, zawsze znajdzie się "ktoś", a zaraz za ktosiem pojawi się kolejny "ktoś" i w końcu "ktosiów" będzie nieskończenie wiele. Oczywiście wraz z wzrastającą ilością ktosiów wzrośnie liczba wymyślonych domniemań na temat niedawnego zaginięcia jednego z naszych mieszkańców Zbigniewa M. Na razie nie jest poszukiwany bo wałkowanie dżdżownic nie jest karalne więc śmiało mogę napisać, że chodzi o Zbigniewa Matusiaka i jego połowicę, której imienia nie wymienię. 
Jak do tego doszło? Zadałby pytanie Bogusław Wołoszański i zaraz sam odpowiedziałby na nie - niesamowitą historią z licznymi wątkami i zwrotami akcji. 
W Sannikach samo życie (a raczej mieszkańcy) napisało historię opowieści z pozoru dwojga spokojnych, niczym szczególnym nie słynących ludzi.
Już pierwszego dnia od ich zniknięcia zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Pod jego dom podjeżdżały różne samochody i to nie raz i nie dwa. Ludzie pukali do drzwi domu, w którym zamieszkiwał, ale wszyscy zostali odprawieni z kwitkiem. W miejscu gdzie pracowała ona też działy się dziwne rzeczy, zniknęła, a wraz z nią trochę uprzejmości uśmiechu i życzliwości, w oddali nie było słychać odgłosu gryzienia herbatników, siorbania kawy, tak kawy z mlekiem i cukrem - 2 łyżeczki. Wraz z nią znikł odgłos prostowania kości i rażenia petentów prądem. Klienci Ośrodka Rehabilitacji żałowali, że właśnie tego dnia przynieśli tylko herbatę i czekoladki w ramach łapówki.
Nawet sąsiedzi zamieszkujący ulicę "Wiejską" w Sannikach, na której przez ponad 30 lat zamieszkuje Zbigniew M. twierdzili, że go nie znają, a przynajmniej twierdzi tak Pani Mańkowska, która akurat w tej sprawie miała najwięcej do powiedzenia.  W tym miejscu zdradzić mogę wam, że kobita ma na prawdę wybujałą fantazje, posunę się dalej, nawet Andersen i bracia Grimm razem wzięci nie mieli tak wybujałej fantazji jak Pani Mańkowska. Ale do starcia tytanów i różnych wersji doszło w sklepie jedynka mieszczącym się nieopodal ulicy wiejskiej. Otóż co 2 fantastki to nie jedna. I tak Pani Mańkowska i Pani Teresa ułożyły całe zniknięcie w jedną całość rozwiązując zagadkę. Otóż skoro zniknął on i ona, a oni już ze sobą od jakiegoś czasu ten tego, jeżdżą do lasu na całowanie, co normalnie legalnie prawnie nie jest zakazane w Sannikach, musi być co wzięli i wyjechali wziąć po kryjomu ślub. Ale nie ważne kto z kim śpi, ważne żeby dzieci były zdrowe. On na pewno zrobił jej dziecko - w końcu już tyle się spotykają. No i na ślub pojechali do Częstochowy - bo tam podobno za darmo dają - śluby oczywiście. 
No i oczywiście po rozpuszczeniu tej wersji wydarzeń dopiero zaczęło się fantazjowanie. A to nowożeńcy pojechali do Ryje De Meżanejro na miesiąc miodowy, a to wyjechali do Uzbekistanu zrywać granaty. A co gorsza to podobno na ślub nawet rodziców nie zaprosili, ani rodzeństwa, ani znajomych. A jak nie było nikogo ze znajomych to nie będzie o czym gadać, nie będzie wiadomo kto się upił, kto zwymiotował pod stół ani kto z kim śpi.
A jak było na prawdę? Normalnie, zwyczajnie. Oni po prostu pojechali na tygodniowy urlop w góry aby odpocząć. Od atmosfery Sannik, od plot, głupot, fantastów, zazdrośników i konfidentów. A co najlepsze po powrocie mieli się z czego i kogo pośmiać. Głupota ludzka zawsze była jest i będzie śmieszna.
Wszystkim wyjeżdżającym na urlop dedykuje piosenkę Fasolek pt. "Fantazja", aby po powrocie z wypoczynku z humorem i finezją przyjęli historie wymyślone w na ich temat.